Pięć akapitów o... - Jędrzej Morawiecki

Egon Erwin Kisch mówił, że „reportażowanie” to po prostu odkrywanie rzeczywistości. Tak chyba rozumiem reportaż: może być klasycznym dokumentem, może być wierszem, szkicem, formą nasyconą literackim smakiem, może być ciężki i syty w swej formalnej doskonałości. Może krzyczeć i drapać kostropatym stylem. Najważniejsze by był w nim człowiek. By było własne spojrzenie świat i świata poszukiwanie.

Reportaż nie może być redakcyjną, standardową matrycą, wypełnioną gadającymi główkami atrakcyjnych rozmówców. Nie może być tworzony z myślą o rynkowej wartości tekstu, o jego medialności, o tym, jakie miejsce zajmie w gazecie i czy nabije wierszówkę.

Ważne, by była w nim pasja poznania, by autor odkrywał poprzez świat samego siebie i pozostawił coś z siebie czytelnikowi.

A cała reszta – spory o kształt dokumentu, dyskusje, czy musi mieć „leada”, śródtytuły, czy ma być krótki i lekki, czy jest zgodny z linią pisma, czy nie nazbyt osobisty, czy nie zbyt blisko beletrystyki – wszystko to warsztatowa paplanina, która dla twórcy nie powinna mieć żadnego znaczenia.

Bo reportaż – jak by to patetycznie nie brzmiało – jest misją – z przykrej konieczności wyzbytą pretensji do zarobku, misją malutką, poślednią, mało efektowną. Ale bardzo ważną. Jest posługą poszukiwania prawdy.

Licznik odsłon: 7222